czwartek, 14 czerwca 2012
poniedziałek, 21 maja 2012
Propaganda - bezwonną trucizną..
Technika dziś zaszła tak daleko, że produkty takie jak kleje czy wykładziny nie wydzielają już nieprzyjemnego zapachu. Ale ten przykry zapach wywoływał jeden pozytywny skutek - ostrzegał: Uwaga! Trucizna! Trzeba było długo się przyzwyczajać, aby zapach butaprenu uznać za coś zwykłego, a tym samym i swój stan chorobowy za normalny. Dziś, nie czując zapachu, przestajemy myśleć, że trucizna ukryta w wielu otaczających nas przedmiotach nadal działa.
Podobnie jest z propagandą. Dawniej państwowo twórczym napisom w rodzaju „Socjalizm = dobrobyt" zadawala kłam choćby brudna i popękana ściana, na której były rozwieszone hasła, a kłamliwym słowom - fałszywa twarz, która je wypowiadała. Dlatego aby dawna propaganda mogła osiągnąć zamierzony cel, musiała być wzmocniona różnymi środkami przymusu i zastraszania.
Dziś ściany są równo pokryte wodoodporną farbą, twarze - najnowszymi kosmetykami, gazety zaś tak się błyszczą, że same lgną do oczu. I gładko płyną słowa, łatwo połykane w milionowych ilościach... Propaganda stała się trucizną nie tylko masową, ale i bezwonną.
Niestety, większość ludzi wobec propagandy zdaje się być bezbronna. Jest wiele czynników ułatwiających dobrowolną uległość propagandzie. Warto jednak zwrócić uwagę na najważniejszy z nich - na słowo.
Ludzkie słowo jest wszechobecne; do tego stopnia pośredniczy w naszym poznaniu świata i we wzajemnych kontaktach, że z jednej strony zapominamy o pośrednictwie słowa w poznawaniu rzeczywistości, z drugiej zaś bierzemy je za samą rzeczywistość.
W normalnych warunkach staramy się odróżniać słowa od rzeczy. Kiedy patrzymy na las, widzimy go, ale istnieje też słowo „las"; z kolei kiedy mówimy: „Podaj mi książkę", myślimy o książce, a nie o słowie „książka".
Ale mogą też zaistnieć warunki nienormalne, kiedy zamiast słów otrzymujemy rzeczy, a zamiast rzeczy - słowa.
Może to być robione z takim natężeniem i może być tak przemyślane, że przybierze postać nie zwykłego oszustwa, ale właśnie propagandy. I ta propaganda jest niezbędnym narzędziem funkcjonowania nowoczesnych ustrojów totalitarnych.
Na czym to polega?
Polak zawsze cenił takie wartości jak godność osobista, rodzina, Ojczyzna, Bóg. Gotów był za nie cierpieć, a nawet, jeśli nie było innego wyjścia, oddać życie. W naszej historii znajdziemy na to wiele przykładów. Z kolei ci, którzy chcieli Polskę zniewolić, zdecydowanie uderzali w te wartości, a więc poniżali czyjąś godność osobistą, każąc robić rzeczy upokarzające, albo rozbijali rodzinę, skazując np. współmałżonka na banicję albo walczyli z Bogiem, łamiąc krzyże i burząc kościoły.
Ale oprócz tych form walki pojawiła się inna, bardziej wyrafinowana, która uderzała nie bezpośrednio w rzeczy, lecz w słowa. Niszcząc, zamieniając lub fałszując słowa, można osiągnąć jeszcze większe efekty, przy czym sprawcą zła wydaje się być wówczas sama ofiara. Zamiast więc upokarzać człowieka, można mu w szkole i w mediach wmawiać, że słowo „godność" jest bezwartościowe, że każdy człowiek może robić, co chce, i za nic nie jest odpowiedzialny.
Kto w to uwierzy, sam będzie postępował w sposób upokarzający go, do czego przedtem próbowano go zmusić. Zamiast rozbijać rodzinę, można tłumaczyć, że słowo „rodzina" jest przeżytkiem, a małżeństwo - formą zniewolenia; wówczas aby rodzina się rozpadła, nie jest już potrzebna przymusowa rozłąka, gdyż prawdopodobnie jedna ze stron sama wystąpi o rozwód. Zamiast wysyłać na banicję albo przekupywać, nakłaniając do zdrady, można wykazać, że słowo „patriotyzm" niczym nie różni się od „oszołomstwa", „faszyzmu" i „ksenofobii"; kto się z tym zgodzi, sam pozwoli na rozbiór Ojczyzny, a nawet dobrowolnie przyłoży do tego rękę. Zamiast burzyć kościoły, możnatłumaczyć, że słowo „wiara" znaczy „zabobon", a słowo „Chrystus" (podobnie jak „Zeus" czy „Hefajstos") należy do mitów.
Wówczas ludzie, którzy dadzą temu wiarę, sami zamienią kościoły na hotele albo rozbiorą je na cegłę. Jeśli przeciwstawiamy się, gdy nieprzyjaciel niszczy to, co dla nas najcenniejsze, to znak, że potrafimy wyraźnie odróżnić słowa od rzeczywistości, jeśli jednak biernie przyglądamy się niszczeniu lub dobrowolnie bierzemy w tym udział, to oznacza, że straciliśmy już poczucie rzeczywistości, że tanio, bo tylko za słowa, oddajemy wartości, jakimi są nasza godność, rodzina, Ojczyzna i Bóg.
Ale jeśli to stracimy, to kim będziemy? Cóż nam pozostanie?
Łatwo się domyśleć, że przestaniemy cokolwiek znaczyć i nie pozostanie nam nic.
Strzeżmy się więc krzykliwych słów, z których najczęściej wynika negacja godności, rodziny, Ojczyzny i Boga. Słowa te pełne są bezwonnej trucizny, która zatruć może nie tylko rozum, ale i serce, a nawet sumienie.
Szukajmy natomiast słowa wiarygodnego, słowa prawdy, które, jak zauważa Adam Mickiewicz w liście
do Hieronima Kajsiewicza i Leonarda Rettlla z 16 grudnia 1833 r.,
„pada cicho i leży długo, a potem powoli
wschodzi; owocem jego jest miłość i zgoda".
Autor;
Prof.dr.hab. Piotr Jaroszyński (Fragment z książki pt. "Patrzmy na rzeczywistość" )
piątek, 23 marca 2012
Kiedy umysł jest pokonany ..
To jest sytuacja w jaką wszedł człowiek XXI wieku. Jego rozwój .. to niewątpliwie rozwój cielesny.. Można powiedzieć, iż utożsamianie się z zewnętrzną manifestacją siebie - oznacza brak znajomości SWOJEGO WNĘTRZA.
WSZYSCY JESTEŚMY JEDNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ.
Różnimy się jedynie - poznaniem jej głębi. Przyczyna tkwi w nauczaniu umysłu od zewnątrz, poprzez karmienie go sugestiami, które są jedynie iluzją prowadzącą nas od błędu do błędu.
Od najmłodszych lat jesteśmy pozbawiani zdolności odkrywania WSZYSTKIEGO w nas samych.
Na czym polega ta zdolność ?
Jest to zdolność polegająca na tym , aby wszelkie nauki dotyczące naszego ISTNIENIA umieć zaczerpnąć z umysłu .. a nie połykać wiedzę serwowaną na zewnątrz, bez uprzedniego jej przerobienia w życiu.
Każdy z nas otrzymał jeden talent i z niego sam się rozliczy.
Ostatnie piętnaście lat jest mocno związane z odkrywaniem wnętrza człowieka. Panuje taka niepisana nauka jak ; podwójny umysł - czyli dwoistość postrzegania.
Ta wiedza istniała od zawsze.. tylko była postrzegana poprzez teorię rodzaju mentalnego. Męski pierwiastek umysłu odpowiada tzw. umysłowi obiektywnemu, świadomemu, dobrowolnemu, aktywnemu itp., a żeński pierwiastek umysłu odpowiada tak zwanemu umysłowi subiektywnemu, podświadomemu, niedobrowolnemu, aktywnemu, pasywnemu itp.
Nauki starożytne nie zgadzają się z wieloma współczesnymi teoriami dotyczącymi natury tych dwóch faz umysłu, ani nie uznają wielu z faktów przypisywanych tym dwom aspektom - niektóre z tych teorii i hipotez są zbyt dalekosiężne, by dało się na nich przeprowadzić eksperyment czy demonstrację.
Dlatego moje rozważania w tym artykule skupią się na uniwersalnym prawie Wszechświata - rodzaju mentalnym. Usilnie zachęcam aby te podane przeze mnie instrukcje każdy osobiście wpierw zbadał w odniesieniu do swojej jaźni.
Należy uwagę swoją zwrócić do wewnątrz, na jaźń żyjącą w każdym z nas.
Każdy zauważy, że jego świadomość daje mu pierwszy znak istnienia jaźni - jest nim "jestem". Na początku zdaje się być końcowym słowem świadomości. I tak jest ... można by dopisać "jestem pełnią Wszystkiego co na zewnątrz jest niepoznawalne"
Naszą podróż w głąb siebie rozpoczynamy od końca. Dokładniejsze moje badania, jakie przeprowadzałam na samej sobie, pozwoliły mi wejść w drugi etap , czyli podzielenia "jestem" na dwa aspekty "ja" i "mnie".
Te bliźniaki mentalne różnią się swoją charakterystyką i naturą, a badanie ich natury i zjawisk z nich powstających rzuca wiele światła na problemy wpływu mentalnego.
Wpierw przedstawię bliźniaka o imieniu "mnie", którego zbyt często mylimy z drugim bliźniakiem "ja", dopóki nie posuniemy się głębiej w stan własnej świadomości. Człowiek myśli o swojej jaźni ( w jej aspekcie "mnie" ), że jest złożona z określonych uczuć, smaków, lubienia, nie lubienia, nawyków, szczególnych więzów, charakterystyki itp, które to rzeczy tworzą daną osobowość, czyli znaną mu jaźń, z którą się utożsamia jako osoba. Wie , że uczucia i emocje się zmieniają, rodzą się i umierają. Potrafią przenosić z jednego skrajnego bieguna uczuć na drugi. Myśli również, że "mnie" jest pewną wiedzą zebraną w umyśle , która tworzy część jego osoby. Można śmiało w tym miejscu powiedzieć, że "mnie" wielu ludzi składa się głównie z ich świadomości ciała, ich fizycznych apetytów itp. Świadomość tych ludzi jest w dużej mierze związana z cielesną naturą, oni praktycznie "żyją tam". Niektórzy z nas zaszli tak daleko w swej cielesności, iż nawet ubiór swój uważają za część "mnie", i rzeczywiście uważają go za część siebie. Ci "świadomi ubrań" ludzie utraciliby swoją osobowość, gdyby zostali z nich obdarci.
Nawet ci, którzy nie są tak blisko związani ideą osobistego ubioru, utrzymują, że świadomość ich ciał - jest ich "mnie".
NIE SĄ W STANIE POSTRZEGAĆ JAŹNI NIEZALEŻNIE OD CIAŁA. ICH UMYSŁ ZDAJE SIĘ DLA NICH "CZYMŚ CO NALEŻY" DO CIAŁA - co w wielu przypadkach sprawia , że tak się dzieje.
Lecz gdy człowiek wznosi sie na skali świadomości, to jest w stanie oddzielić "mnie" od idei swojego ciała i jest w stanie postrzegać swoje ciało jako "należące" do jego mentalnej części. Lecz nawet jeszcze wtedy skłania się do identyfikowania "mnie" wyłącznie ze stanami mentalnymi, uczuciami etc., które czuje, że istnieją wewnątrz niego.
Postrzega błędnie te wewnętrzne stany i uważa je za tożsame z nim samym, zamiast postrzegać je jedynie za "rzeczy", tworzone przez część mentalności, a istniejące wewnątrz niego - z niego i w nim, ale nie będące "nim samym".
Człowiek zauważa , iż może siłą własnej woli zmieniać te wewnętrzne stany uczuć, i że może w ten sam sposób tworzyć uczucia czy stany o dokładnie przeciwnej naturze, i wciąż będzie istniało to samo "mnie". Sam potrafi uporządkować w sobie: poprzez analizę wartości, posegregować na te przydatne i mniej przydatne tworki mentalne. Te , których pragnie się pozbyć może je wrzucić do "nie - mnie", zbioru ciekawostek i przeszkód, jak również wartościowych nabytków . Wymaga to dużo mentalnej koncentracji i siły mentalnej analizy.
/ Mnie osobiście pomogła wiedza biblijna nt relacji, jakie ukazała z wnętrza człowieka. /
Po doświadczeniu takiego procesu człowiek znajdzie się w świadomym posiadaniu "jaźni", którą będzie mógł rozważać w jej podwójnych aspektach - "ja" i "mnie". Bliźniak "mnie" będzie odczuwany jako ten mentalny twórca wszelakich rzeczy, zarówno świetnych , jak i nic nie wartych. W świadomości jednak dostrzeżemy od tego momentu, naszego "mnie" pewne stany, jako uśpione - moce tworzenia i generowania mentalnego plonu wszelakich odmian i rodzajów.
Lecz wciąż , aby być świadomym istnienia to "mnie" musi otrzymywać jakąś formę energii, bądź to od własnego bliźniaka lub towarzyszącego "ja". W pewnym momencie odkrywa się, że istnieje mentalne coś, które jest w stanie nadawać wolę, by "mnie" działało wg określonych linii tworzenia. Tę część siebie jesteśmy w stanie nazywać swoim "ja". Wówczas możemy odkryć jeszcze jedno zdarzenie, że nasze "mnie" odnajduje świadomość , w której jest w stanie odpoczywać poprzez dokonywany proces projekcji energii z "ja" do "mnie" - procesu "woli", który rozpoczyna i podtrzymuje mentalne tworzenie.
Człowiek jest w stanie odkryć jeszcze jedno zdarzenie, że "ja" jest w stanie stać obok i być świadkiem działania mentalnego tworzenia dokonywanego przez "mnie". w tym miejscu istnieje dualny aspekt umysłu każdej osoby.
"Ja" prezentuje męski pierwiastek mentalnego rodzaju, "mnie" prezentuje pierwiastek rodzaju żeńskiego.
"JA" - reprezentuje aspekt istnienia, "mnie" aspekt stawania się .
Zauważ, iż prawo zgodności działa na tej płaszczyźnie tak samo jak na płaszczyźnie głównej, na której dokonuje się tworzenie Wszechświata. Są one podobne w rodzaju , lecz zupełnie różne w stopniu: "Jak na górze tak i na dole i jak na dole , tak i na górze"
Jest to uniwersalny klucz do ledwie znanych obszarów działania mentalnego...
|
Subskrybuj:
Posty (Atom)